Archiwum listopad 2020


Pierwszy przymrozek
05 listopada 2020, 17:12

Dziś doczekałam się pierwszego przymrozka. Uwielbiam ten moment, kiedy rano mgła opada i na wszystkim pozostaje szron. Jest tak idyllicznie, że bez zamykania oczu można poczuć się, jak we śnie. Wszystko dookoła wygląda, jakby było oblepione watą cukrową (kocham watę cukrową!). Wschody słońca po mglistym i mroźnym poranku są najpiękniejsze na świecie.

Ciekawa jestem, jak często spoglądamy przez okno i cieczymy się pięknem natury.

Mam to szczęście, że w pobliżu jest tylko jeden domek wiejski, a tak dalej... pola, pola i las.

 

Mój mąż przyglądając się temu pięknemu zjawisku stwierdził, że są dwa typy ludzi: 

1 typ ludzi wychodząc na lekki mrozik wdycha świeże, wręcz krystaliczne powietrze i wie, że żyje.

2 typ ludzi przygląda się tym pierwszym "oszołomom" stojącym na mrozie z okna własnego ciepłego mieszkania.

 

Coś w tym jest...

Ciepło, cieplej...
02 listopada 2020, 21:13

Po ciężkim dniu nic tak nie odpręża, jak widok ognia. Kocham mój kominek, to moja namiastka "wiejskości"...

 

W moim rodzinnym domu, w kuchni, stał piec kaflowy sięgający pasa - taka kuchenka na fajerki. Siadał przy nim dziadziuś i hajcował tak, aż w całej kuchni było cieplutko i miło. Na początku kafle były śnieżno białe (troszkę osmolone, ale jednak białe), poźniej ze względu na wiek, zostały zamienione na czekoladowy brąz. Góra pieca, zwana blachą, służyła do robienia przepysznych tostów oraz smażenia zielonek, czyli zielonych grzybów z blaszkami - gąski zielonki*. Nad blachą była półka, zwana przez domowników, szczególnie moją prabacię, murikiem**. Suszyły się na niej bułki. Jesienią, podczas wysypu grzybów, w dychówce (piekarniku) rozkładaliśmy pokrojone grzybki, które po wyschnięciu wędrowały do farszu na pierożki. Często lądowały tam również owoce sezonowe - jabłka, gruszki czy śliwki. Trudno było przejść obok i nie skosztować chociaż jednej. Dobrze, że dziadek siedział blisko, bo nie ostałyby się żadne suszone owoce na kompot wigilijny. Po łapkach nie bił, ale surowo spoglądał (gdy patrzyła babcia) i ukradkiem wkładał do kieszonki owocek. 

 

Najcudowniejsze w tym piecu było ciepło, zupełnie inne niż to, które dają kaloryfery... jakieś takie "swojskie"... i ten trzask palonego drewna. 

 

* Z zielonkami wiąże się ciekawa historia -> Pewnego dnia, po grzybobraniu, przyjechał do nas znajomy taty. Byliśmy w trakcie smażenia zielonek na blasze kuchni. Pan przyglądał się z niedowierzaniem, jak pałaszowaliśmy zielone grzyby (z blaszkami!). Był tak mocno zaniepokojony, że rano przyjechał sprawdzić, czy wszyscy otworzyli oczy. Wyjaśniając, tak, wszyscy mieli się świetnie :)

 

** Ciekawostka -> Moja prababcia trzymała (z nieznanych mi względów) baterie na tej półeczce, więc powiedzenie "Podej mi no te bateryjki, co leżą na muriku obok warzechy" było często słyszane. Goście otwierali buzie ze zdziwienia, co bawiło szczególnie prababcię. Dopytywali również o warząchew, czyli po prostu dużą łyżkę drewnianą lub chochlę.

 

Małe przyjemności
01 listopada 2020, 20:11

Życie nieczęsto nas rozpieszcza, więc dogadzać musimy sobie sami!

 

Z czym kojarzy mi się dom na wsi? Z zapachem ciasta drożdżowego! I to od samego progu. Nic tak nie poprawia samopoczucia, jak jeszcze cieplutkie rogaliki drożdżowe z marmoladą śliwkową. Polecam z całego serca. Mały chrupiący półksiężyc potrafi odgonić nawet najczarniejsze chmury. 

Łapiemy zatem za rogaliki, szykujemy pyszną herbatkę i odprężamy się laughing

Czarujące długie wieczory
01 listopada 2020, 19:57

Jesień ma swoje uroki, jednym z nich są dłuuuuuugie wieczory, które można poświęcić (bez wyrzutów sumienia) na czytanie ulubionych książek (w moim przypadku - na nadrabianiu lektury, którą gromadziłam całe lato), czy też oglądaniu filmów i seriali.

Nie może zabraknąć "nastroju" i aromatycznie pachnącego grzańca herbacianego kiss...

Liściospadowy początek
01 listopada 2020, 19:49

1 listopada wyglądał w tym roku zupełnie inaczej, niż moglibyśmy przypuszczać (jeszcze rok temu, jeżeli ktokolwiek powiedziałby mi o tym, że dożyję tak dziwacznych czasów, pewnie jego wypowiedź wylądowałaby między "Strefą 51" a teorią o "płaskiej ziemi").

Ze względu na zamknięcie cmentarzy (przypominam, że żyjemy w czasach pandemii sealed), należało znaleźć sobie inne zajęcie. Polecam spacerki po lesie. Przyjemne z pożytecznym. 

Dwa słoiczki podgrzybków na zimę przygotowane. Mmmmm... palce lizać kiss.